Nadal nie ma definicji medycznej, ale psychologowie starają się oddzielić oddanych pracowników od prawdziwych uzależnionych.
Medycyna ukuła ten obecnie wszechobecny termin z 1968 roku, w którym mamy, że jego uzależnienie od pracowitości było zaburzeniem podobnym do nadużywania substancji. Oczywiście, pracoholizm jest o wiele bardziej szanowany w społecznie niż picie alkoholu.
Co konkretnie kwalifikuje kogoś jako pracoholika?
Nadal nie ma jednej przyjętej definicji medycznej. Ale psychologowie próbowali odróżnić ludzi jedynie oddanych swojej karierze od prawdziwych uzależnionych. W przełomowym artykule z 1992 roku na temat sposobu mierzenia stanu stwierdzono, że chorzy pracują nie tylko kompulsywnie, ale także z niewielką przyjemnością. Nowsze testy diagnostyczne próbują wyróżnić tych, którzy, między innymi, objadają się, a następnie cierpią z powodu abstynencji – tak jak ktoś z uzależnieniem od hazardu lub kokainy.
Nawet jeśli dokładne zarysy pracoholizmu pozostają nieco niejasne, różne badania próbowały zidentyfikować jego fizyczne i emocjonalne skutki. Ryzyko kontynuowania badania powiązały to z problemami ze snem, przyrostem masy ciała, wysokim ciśnieniem krwi, lękiem i depresją.
To nie znaczy, że ma to wpływ na członków rodziny. Być może nic dziwnego, że małżonkowie pracoholików mają tendencję do zgłaszania niezadowolenia z ich małżeństw. Posiadanie rodzica pracoholika nie jest lepsze. Badanie studentów wykazało, że dzieci pracoholików uzyskały o 72% wyższe wyniki w miarach depresji niż dzieci alkoholików. Wykazali również poważniejsze poziomy „rodzicielstwa” – terminu, którego terapeuci rodzinni używają w odniesieniu do synów i córek, którzy, są rodzicami dla własnych rodziców i poświęcają własne potrzeby… aby dostosować się i zadbać o potrzeby emocjonalne i zajęcia rodziców lub innego członka rodziny.
Ile osób to prawdziwi pracoholicy?
Według ostatnich szacunków około 10 procent dorosłych może się kwalifikować do tej grupy. Odsetek ten wynosi aż 23 procent wśród prawników, lekarzy i psychologów. Jeszcze więcej ludzi może skłaniać się do nazywania siebie pracoholikami, bez względu na to, czy nimi faktycznie są. Nawet wśród osób bez dochodów 22 procent nazywało się pracoholikami. Prawdopodobnie niektórzy byli zajętymi gospodyniami domowymi i studentami.
Warunek może mieć pewien charakter społeczny; jak ujął to kiedyś pewien psycholog, uzależnienie od pracy może być najlepiej ubranym problemem zdrowia psychicznego z nich wszystkich. W jednym z nielicznych opracowań ekonomicznych na ten temat badacze stwierdzili, że osoby wykształcone i zamożne znacznie częściej niż ci o niższych dochodach odkładają emeryturę, co jest prawdopodobnym przejawem pracoholizmu w działaniu. Takie opóźnione przejście na emeryturę z pewnością nadaje nowe znaczenie frazie zapracowany na śmierć. Choć jest to warte, koncepcja ta nie wzbudziłaby zbyt wielu brwi w Japonii, gdzie wyczerpujące godziny pracy od dawna są normą, a jest słowo na śmierć z przepracowania – karoshi. Krajowe sądy uznały to nawet za podstawę do pozwów o bezprawną śmierć.
Zobacz też artykuły: